Comiesięczne spotkania kręgu Domowego Kościoła dają nam siłę, energię i chęć poprawy naszego życia duchowego oraz rodzinno-zawodowego. Rozważanie Pisma Świętego a także wspólna modlitwa jednoczą nas z Bogiem, otwierają serca na problemy bliźnich. Podczas rozmowy z innymi małżonkami, przy kawie i ciastku, dzielimy się swoimi radościami i smutkami, wysłuchujemy bliźniego, służymy mu swoją radą i wsparciem. Modlitwa spontaniczna, w której dziękujemy, przepraszamy i prosimy o potrzebne łaski, wzmacnia naszą więź z Bogiem i do siebie nawzajem.
Spotkania uczą nas, jak należy pielęgnować miłość małżeńską i miłość do dzieci, uświadamiają, jak niezbędna w naszej rodzinie jest modlitwa oraz dialog małżeński, oparty na zaufaniu, cierpliwości i szacunku do drugiej osoby. Dzięki Domowemu Kościołowi uświadomiliśmy sobie, jak ważna jest dbałość o stałe wzmacnianie relacji między mężem i żoną tak, aby codzienne problemy, życie w ”ciągłym biegu”, większe lub mniejsze konflikty nie wpłynęły na zaburzenie naszego związku i zatracenie wzajemnych uczuć. Trzeba nieustannie pielęgnować miłość, gdy ona nadal trwa, a nie starać się ją „reanimować”, kiedy jest już na to za późno.
Wierzymy, że Bóg nam pomaga, wspierając naszą rodzinę i jesteśmy Mu za to ogromnie wdzięczni.
Serdecznie zapraszamy do naszego kręgu wszystkie chętne małżeństwa.
Od dwóch lat należymy do Ruchu Domowego Kościoła, wspólnoty małżeństw pragnących żyć zgodnie z Ewangelią. Raz w miesiącu spotykamy się w zaprzyjaźnionym gronie, często razem z dziećmi, by wspólnie spędzić czas na modlitwie i rozmowie przy kawie i cieście.
Spędzamy razem ten czas, by podzielić się tym co wydarzyło się w minionym miesiącu w naszych rodzinach. Wzajemny szacunek i zaufanie nadaje naszym spotkaniom atmosferę swobody, dzięki czemu nie wstydzimy się poruszać trudnych tematów związanych z codziennymi problemami w życiu duchowym, małżeńskim, zawodowym, w wychowaniu dzieci. Wymieniamy się naszymi życiowymi doświadczeniami, pomagając sobie wzajemnie. Dzielenie się życiem, tj. tym jak wzrastamy w miłości do Boga, współmałżonka i dzieci pokazuje nam, że nie jesteśmy osamotnieni w naszych trudnościach i często dotyczą one, bądź dotyczyły innych. Łatwiej się z nimi zmierzyć, bo przestają być wyjątkowe.
Uczymy się jak pielęgnować naszą miłość małżeńską i jak chronić ją przed codziennością, jak w miłości rodzicielskiej szukać cierpliwości do naszych dzieci i jak wzrastać w naszej wierze.
Nie omijamy również niezwykle ważnych zagadnień, takich jak sport, samochody, przepisy kulinarne czy nowa kiecka. Wymieniamy się dowcipami, a dzieci próbują udowodnić, że nasz dom parafialny wcale nie jest taki solidny.
Domowy Kościół jest wspólnotą, w której małżonkowie chcą kroczyć razem na drodze wiary wzajemnie się wspierając. Znaleźliśmy tu nowe narzędzia porozumienia, otwartości na siebie, szczerą rozmowę, w której możemy opisać nasze uczucia, obawy, wzajemne oczekiwania. Domowy Kościół to również wypoczynek przy grillu lub wspólne wycieczki np. do Sanktuarium w Rokitnie.
Zeszłe wakacje całą rodziną spędziliśmy dwa tygodnie nad morzem, przeżywając jednocześnie rekolekcje dla małżeństw organizowane przez Ruch Domowy Kościół. Piękny czas odpoczynku i duchowego wzrostu nasz i naszych dzieci, które znalazły tam opiekę i wakacyjnych przyjaciół. Doświadczenie wypoczynku na plaży, modlitwy, codziennej Eucharystii wśród małżeństw, które tak jak my pragną budować swoje życie na Bogu, pozostawiło w naszych sercach niezatarte wspomnienia.
Dzięki Ruchowi Domowy Kościół, dzięki comiesięcznym spotkaniom i w końcu codziennej pracy nad sobą nasza miłość małżeńska staje się coraz głębsza i piękniejsza, miłość rodzicielska coraz dojrzalsza. Dziękujemy Panu Bogu za naszą miłość, za nasze dzieci i za zaproszenie nas do uczestnictwa w Dziele Domowego Kościoła.
W 2004 z Pana inicjatywy Sejm ogłosił 24 marca Narodowym Dniem Życia. Skąd ta inicjatywa?
Była to odpowiedź na zawarty w art. 85 „Evangelium Vitae” apel Jana Pawła II „aby corocznie w każdym kraju obchodzono Dzień Życia”. Do wystąpienia z tym projektem zachęcił mnie Kazik Ujazdowski. Wybraliśmy wigilię Zwiastowania Pańskiego, które jest obchodzone również jako Światowy Dzień Życia, żeby nasz polski Dzień był przygotowaniem do obchodów ogólnoświatowych. Sprawa o tyle nie była łatwa, że był to jeszcze okres rządów SLD, które w Sejmie miało więcej mandatów niż trzy partie opozycyjne (PO-PiS-LPR) razem wzięte. Mimo to udało się ten projekt uchwalić i był to prawdziwy akt „rewolucji moralnej”, na którą wszyscy czekaliśmy w tamtym czasie. Zdążyliśmy jeszcze zawieźć oprawioną uchwałę Sejmu Ojcu Świętemu krótko przed Jego śmiercią. Wręczałem ją z Basią Marianowską i Kazikiem Ujazdowskim.
Czy ten Dzień stał się wydarzeniem państwowym w życiu publicznym?
Takie była założenie jego ustanowienia. Chodziło o to, by stał się – jak napisaliśmy w uchwale Sejmu – „okazją do narodowej refleksji nad odpowiedzialnością władz państwowych, społeczeństwa i opinii publicznej za ochronę i budowanie szacunku dla życia ludzkiego, szczególnie ludzi najmniejszych, najsłabszych i zdanych na pomoc innych. Dzień ten powinien być również motywem solidarności społecznej, zachętą dla wszelkich działań służących wsparciu i ochronie życia”. Obchody dnia zostały podjęte przez Fundację Narodowego Dnia Życia, w której najważniejszą rolę odgrywają Mariusz Dzierżawski i Jacek Sapa, przez wiele samorządów i szkół. Gdy byłem marszałkiem Sejmu dwukrotnie z tej okazji prezentowałem orędzia telewizyjne. Niestety, nie zostało to podjęte ani przez mojego następcę, ani przez Prezydenta Rzeczypospolitej. Z kolei TVP pomagała raz bardziej, raz mniej. Zdecydowanie bardziej mogłyby w ten Dzień zaangażować się media. Ale to dopiero pięcioletnia tradycja, w tym roku będziemy Narodowy Dzień Życia obchodzić po raz szósty.
Dziś jesteśmy świadkami nowej otwartej walki przeciw prawu do życia nienarodzonych. Ostatnio także Parlament Europejski przegłosował rezolucję wzywającą państwa Unii Europejskiej do uchylenia istniejących jeszcze form ochrony życia. Równolegle jednak wszędzie budzi się coraz silniejszy ruch na rzecz cywilizacji życia.
Przede wszystkim prawo do życia jest stale osłabiane w naszym kraju. Tzw. kompromis życia jest mitem. Ostatnim dokonanym w prawie o ochronie życia wyłomem są wyroki katowickich sądów przeciw ks. Markowi Gancarczykowi, redaktorowi naczelnemu „Gościa Niedzielnego”. Ks. Gancarczyk został skazany za to, że broniąc prawa do urodzenia małej Julii Tysiąc nazwał zbrodnię aborcji zabójstwem. Tymczasem – wbrew polskiemu prawu – sąd przyjął doktrynę sędzi Soleckiej, według której człowieczeństwo dziecka przed urodzeniem nie jest faktem chronionym przez prawo (co wprost jest zawarte i w ustawie o rzeczniku praw dziecka, i w kodeksie karnym, i w kilku innych ustawach) – ale jedynie katolicką opinią światopoglądową. Doktryna Soleckiej zupełnie zmienia sens polskiego prawa i stanowi bardo poważny cios w samą ochronę życia. Podobnie jak wcześniej nowe rozumienie „ciąży będącej wynikiem przestępstwa”, przyjęte w czasie tragicznej „sprawy Agaty”. Wcześniej pod tym pojęciem rozumiano gwałt, w tej chwili każdy przedwczesny szkolny związek gimnazjalistów. Dzieci poczęte wskutek takiego przedwczesnego współżycia zostały wyjęte spod ochrony prawa – w wyniku inwencji „Gazety Wyborczej” i minister Ewy Kopacz. To tylko dwa przykłady stałego zjawiska osłabiania prawnej ochrony życia.
Czy tego rodzaju działania przeciw prawu do życia spotykają się z dostateczną kontrakcją?
Niestety, nie. Prawica Rzeczypospolitej jest jedyną partią zaangażowaną w sposób metodyczny na rzecz cywilizacji życia. Dlatego jesteśmy (wbrew faktom i rozumowi) atakowani jako „partia jednej sprawy”. Atakuje się nas za to, że mówimy o rzeczach, na które powinni reagować wszyscy. Tymczasem dominujące siły polityczne w ogóle nie chcą podejmować żadnych działań prawno-politycznych na rzecz prawa do życia. W koncepcie „jednej sprawy” chodzi o to, by w ogóle przymknąć oczy na fakt kontrkultury śmierci i niszczenie moralnych podstaw naszej cywilizacji. Gdy rząd Donalda Tuska ponownie rekomendował do Trybunału Strasburskiego sędziego Lecha Garlickiego, który wydawał wyrok przeciw Polsce w sprawie pani Tysiąc – nie było żadnej reakcji ani ze strony prezydenta Kaczyńskiego, ani ze strony kierownictwa PiS. W tej sprawie między głównymi siłami politycznymi nie ma żadnego sporu, mimo nieustannych medialnych wojen o rzeczy drugorzędne. Tak jak obie twardo milczały w Sejmie, gdy Ojciec Święty był atakowany przez parlament belgijski i wielu europejskich polityków. Tymczasem odpowiedzią na stałą akcję przeciw życiu powinno być stałe zaangażowanie na rzecz cywilizacji życia – zgodnie z dewizą Księdza Jerzego „zło dobrem zwyciężaj”.
Co dla cywilizacji życia może zrobić Polska i polskie środowiska społeczne?
Polska powinna być rzecznikiem opinii chrześcijańskiej w Europie. Powinniśmy prowadzić świadomą politykę praw człowieka, przywracającą im ludzki sens, zgodnie z moralnym przesłaniem Jana Pawła II. Prawa człowieka to przede wszystkim wolność religii, prawa rodziny, tożsamość narodowa, prawa polityczne, prawo do sprawiedliwości ze strony władzy państwowej. Tymczasem dziś przez prawa człowieka chce się rozumieć unieważnienie zasad moralnych, uchylenia prawa ludzi do szacunku dla moralności publicznej. Jednak miliony ludzi w Europie chce żyć nadal w ludzkim świecie, który odróżnia dobro od zła. Dziś politycy, dążący do władzy po najmniejszej linii oporu, unikają takiego zaangażowania. Tym większa rola polskich środowisk chrześcijańskich, tym większa odpowiedzialność za budowę silnej opinii publicznej i jej reprezentacji.